Eddie

B I O G R A F I A

Caught from some unhappy master whom unmerciful Disaster,
Followed fast and followed faster till his songs one burden bore -
Till the dirges of his Hope that melancholy burden bore
Of 'the never - never more'

Urodził się 19 stycznia 1809 roku w Baltimore, jako syn ubogich aktorów. Miał zaledwie dwa lata, gdy na niewydolność płuc zmarła jego matka, a wkrótce również ojciec. Małym Eddiem zaopiekowali się państwo Allanowie z Richmond.
Kiedy dorastający już Edgar po raz pierwszy zakochał się, wybranka wkrótce popadła w obłęd i zmarła, co odcisnęło zapewne głębokie piętno w psychice przyszłego artysty. Była ona matką przyjaciela Edgara. Jego kolejna wielka miłość - Elmira Royster została wydana za mąż za jakiegoś bogatego człowieka, jej rodzice bowiem uznali, że Edgar nie nadaje się na męża ich córki. Załamany tym wszystkim pocieszał się alkoholem i hazardem. Podjął studia na Uniwersytecie Stanu Wirginia, gdzie podono zabłysnął zdolnościami. Po odbyciu służby wojskowej (zdecydował się na nią z braku funduszy na własne utrzymanie) wstąpił na Akademię Wojskową w West Point, po tym wszystkim poświęcił się jednak karierze pisarskiej.

Przez pewien czas wydawało się, że oto los się do niego uśmiechnął, kiedy zakochał się po raz kolejny, bez pamięci i w dodatku szczęśliwie, w swojej kuzynce Wirginii Clemm (miała ona wtedy ok. 9 lat!). Była dla niego absolutnym ideałem kobiety, który opiewał niejednokrotnie w swoich to NIE jest Wirginiadziełach. Blada, eteryczna istota o kruczoczarnych włosach. Wzięli oni ślub, gdy Wirginia skończyła 14 lat (podobno rodzice zafałszowali w urzędzie jej wiek). Edgar miał wtedy ponad dwa razy tyle.
Niestety wszystko co piękne musi się skończyć wcześniej czy później. Wirginia ciężko się rozchorowała i wreszcie zmarła 30 stycznia 1847 r. Dziwny traf chciał, że miała wtedy dokładnie tyle samo lat, co matka Edgara i zmarła na podobną chorobę płuc...
Prześladowany tragiczną śmiercią poeta, umieszczał w wielu swoich utworach obraz umierającej młodej kobiety - muzy, zawsze bladolicej i czarnowłosej, wzorowanej prawdopodobnie na umiłowanej Wirginii...

Zdruzgotany i prześladowany przez śmierć Edgar bał się panicznie, a najbardziej przerażała go myśl, że mógłby zostać pogrzebanym żywcem. Zgłębiał informacje na temat katalepsji, bowiem zdarzały się przypadki, w których chorego na tę właśnie przypadłość składano do grobu podejrzewając śmierć; kataleptyk potrafi bowiem przez kilka dni trwać w całkowitym odrętwieniu, bez wyczuwalnego tętna i oddechu. Edgar tak bardzo się ponoć bał, że kazał - tak jak bohater jego opowiadania "Przedwczesny pogrzeb" - umieścić w grobowcu zapas wody oraz jedzenia, zapałki i dzwonek, którym mógłby wezwać pomoc, gdyby przypadkiem się ocknął w trumnie... Ponadto wszystko interesował się także okultyzmem i hipnozą, usiłując wciąż znależć jakieś "lekarstwo na śmierć"...

Po utracie Wirginii, Edgar kochał jeszcze dwie kobiety. W dodatku jednocześnie. Dopiero co owdowiałą Elmirę (miłość z lat młodzieńczych) oraz poetkę Sarah Helen Whitman. Ta ostatnia nie mogła pogodzić się z jego nałogami i odrzuciła w końcu jego awanse. Elmira natomiast odwzajemniła uczucie i zgodziła się na ślub. Ponury los jednak był nieprzejednany. Do ślubu nigdy nie doszło, gdyż sam Edgar wcześniej opuścił ziemski padół.

Na kilka dni wyjechał z Richmond do Baltimore, tam nie wiadomo co robił przez cztery dni, a znaleziono go wreszcie 3 października 1849, leżącego na ulicy, półprzytomnego, w nie swoim ubraniu. Inna teoria mówi, że siedział w Cooth and Sergeant's Tavern, ubrany tylko w koszulę i kapelusz. Przez cały pobyt w szpitalu, bredził lub tracił przytomność i nigdy nie opowiedział co się działo przez owe cztery dni. Umarł w końcu i do dziś nie wiadomo co właściwie było przyczyną tej śmierci. Ponoć wzywał niejakiego "Reynoldsa" w czasie chwilowych przebłysków świadomości. Nie wiadomo też do końca jak brzmiały jego ostatnie słowa, miał powiedzieć: Już po wszystkim napiszcie: "Nie ma już Eddiego" lub też Panie, pomóż mojej biednej duszy....
Niektórzy twierdzą, że poeta zmarł ponieważ został upity do nieprzytomności przez grupę ludzi, wspieraną przez jedną z partii (odbywały się właśnie wybory do Kongresu). Ponoć mieli oni zwyczaj zapraszać przechodniów do tawern, upijać i później zmuszać niejako do oddania głosu na swoją partię. Oficjalnie zapisano, że zgon nastąpił wskutek nieznanej choroby układu nerwowego. Podejrzewano też delirium tremens. Niektórzy twierdzą, że artysta zmarł na wściekliznę, o czym świadczyć miała dezorientacja, letarg i wodostręt w ostatnich dniach życia.

Wielki Edgar został pochowany w skromnym grobie na cmentarzu Westminster w rodzinnym Baltimore. Jak na złość teren tegoż cmentarza obsuwał się i grabarz musiał trzykrotnie odnawiać warstwę ziemi. Gdy robił to po raz ostatni miał rzec w zadumie: To dziwne, wydaje się że pan Poe nie może wytrzymać na jednym miejscu.
To jednak jeszcze nie koniec tajemniczych zdarzeń. Otóż, w setną rocznicę śmierci artysty, przy grobie pojawił się ponoć nieznany nikomu dziwny osobnik, ubrany na czarno. Miał on złożyć na grobie trzy czerwone róże oraz butelkę koniaku... Podobno rytuał ten powtarza się od tego czasu co rok i zawsze ma taki sam przebieg. Trzy róże i butelka koniaku... dla uczczenia tragicznego żywota i równie tragicznej śmierci wielkiego artysty...

bibliografia Edgara
więcej o Edgarze












 

[menu]  [wstęp] [news] [linki] [sentencje]  [ostatnie słowa] [odratowani] [oto wiara] [poezja] [galeria] [statystyki] [księga gości]